Zginął kwiat narodu polskiego, pod Smoleńskiem – w miejscu naznaczonym śmiercią tysięcy Polaków. W tym wszystkim, co się stało, trzeba znaleźć właściwy sens; dla każdego z nas, ale także dla narodu. Zginęli bowiem nasi przywódcy, ludzie, których wybraliśmy po to, by służyli sprawie polskiej. Ta służba właśnie – wypełniana na tak różnych polach aktywności społecznej i politycznej – zaprowadziła ich wszystkich do Pana Boga, przez nagłą i niespodziewaną śmierć. W drodze.
Wśród tych wspaniałych Polaków, którzy zginęli w katastrofie lotniczej, było wielu, których znałem, szanowałem i podziwiałem osobiście. Pracowałem z nimi. Z ks. prof. Ryszardem Rumiankiem, rektorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jako wykładowca akademicki tej uczelni; z prezesem Sławomirem Skrzypkiem, jako przewodniczący Rady Historyków NBP; z Januszem Krupskim, gdy pełnił funkcję pierwszego wiceprezesa IPN, wreszcie y prezesem Januszem Kurtyką. Poznałem go bliżej dopiero w końcu 2005 r., gdy zaproponował mi, bym pokierował Biurem Edukacji Publicznej IPN. Ponad trzyletnia – bardzo bliska – współpraca i wcześniejsze sporadyczne kontakty pozwoliły mi rozpoznać wielkość Janusza. Był przede wszystkim wybitnym historykiem. Jednym z najlepszych, między innymi dlatego, że był badaczem renesansowym; potrafił doskonale łączyć w sobie pasję mediewisty, znawcę czasów nowożytnych, jak i dziejów najnowszych. Doktorat i habilitację zdobywał zgłębiając tajemnice wieków XV–XVII, a jednocześnie przez wiele lat tworzył wokół siebie wspaniałe środowisko historyków upamiętniających „żołnierzy wyklętych”. Był redaktorem naczelnym „Zeszytów Historycznych WiN”, jednego z najlepszych periodyków naukowych w Polsce. Z tym dorobkiem zaangażował się w prace Instytutu Pamięci Narodowej, najpierw jako dyrektor Oddziału IPN w Krakowie, a od końca 2005 r. jako szef całego Instytutu. Moje pierwsze z nim kontakty i spotkania w gmachu głównym IPN uzmysłowiły mi od razu, że będę miał do czynienia z szefem wymagającym, a jednocześnie niesamowicie kompetentnym. Brzmi to może banalnie, ale proszę pamiętać, że IPN to instytucja – delikatnie mówiąc – wielobranżowa. Pion śledczy z prokuratorami przygotowuje dokumentację pozwalającą na opracowanie aktu oskarżenia przeciwko ludziom, którzy stawali w latach 1939–1989 w poprzek polskim dążeniom niepodległościowym. Pion archiwalny zajmuje się gromadzeniem, porządkowaniem i udostępnianiem ponad 90-kilometrowego zasobu aktowego, samo BEP to z jednej strony placówka badawcza, z drugiej wystawienniczo-edukacyjna, w końcu wydawnictwo naukowe stojące na bardzo wysokim poziomie. A jeszcze w trakcie Jego kadencji pojawił się kolejny pion – lustracyjny. W IPN pracuje kilka tysięcy osób. Janusz, jak nikt inny, doskonale ogarniał całość prac Instytutu, panował nad nim i nad wszystkimi polami jego aktywności, a jednocześnie potrafił zadzwonić do „najmniejszego” specjalisty pracującego w jednym z Oddziałów i przekazać mu swoje polecenie, by napisał stosowny artykuł, i przypomnieć ostatnią rozmowę. Jego wszechstronność i błyskotliwość widać było choćby podczas posiedzeń sejmowych czy senackich komisji, kiedy to przez kilka godzin potrafił odpowiadać na wszystkie pytania obejmujące kwestie śledcze, naukowe, lustracyjne, ale także konkretne przypadki, książki, artykuły, które wyszły z logo IPN. Było w tym coś fascynującego, gdy podczas cotygodniowych narad kierownictwa potrafił w ciągu godziny omówić kilkadziesiąt spraw, podjąć tyleż samo albo i więcej decyzji. W jego rękach cały czas pracował miecz Aleksandra Wielkiego, przecinający węzły – wydawać by się mogło nie do rozplątania.
Był człowiekiem niezwykle silnym, opanowanym. Potrafił być uroczym, ale także groźnym szefem wobec swoich pracowników, niezależnie od ich miejsca w strukturze urzędu. Chciał być i był gospodarzem Instytutu Pamięci Narodowej, który to urząd – pod Jego kierownictwem – stał się jedną z istotniejszych instytucji polskiego życia społecznego i politycznego. Po tej ciężkiej pracy teraz odpoczywa i z bliska ogląda Pana Boga. Po ludzku za wcześnie, ale Stwórca tak chciał.
Prof. UKSW dr hab. Jan Żaryn, ur. 1958, pracownik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, od 2000 r. pracuje w Biurze Edukacji Publicznej IPN, w latach 2006–2009 był dyrektorem BEP IPN, w latach 2009-2010 był doradcą Prezesa IPN.
wSPOMNIENIA
Janusza Kurtykę poznałem
przed trzydziestu
ponad laty, w 1979 r.
On zaczynał właśnie
studia historyczne na
Uniwersytecie Jagiellońskim,
ja byłem wówczas na trzecim ...